niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział V

Na sofie w salonie siedzieli Ron z Hermioną oraz pani Weasley i Remus. Ruda podeszła do nich i usiadła na podłodze obok kominka, tyłem do reszty. Nie miała najmniejszej ochoty z nimi rozmawiać. Chciała chwilę pomyśleć, o tym co powiedział jej Harry. Widać, że kocha Draco. A skoro byli ze sobą tyle czasu, to pewnie blondyn odwzajemnia to uczucie. Ale mimo to, trudno było jej w to uwierzyć. Pewnie każdemu byłoby trudno.
Ginny zastanawiała się co Harry zrobi. Na pewno nie będzie chciał walczyć ze Śmierciożercami. Tym bardziej z tą wiedzą, że gdzieś wśród nich jest jego ukochany.
Dziewczyna też miała opory, ponieważ nie dawno do grona zwolenników Czarnego Pan dołączyła Pancy. Tak samo, jak Draco i Harry, ona ze ślizgonką, ukrywały swój związek. Spotykają się dopiero trzy miesiące, ale Ginny już dawno zaczęło zależeć na tej znajomości.
Na ich ostatnim spotkaniu, młoda śmierciożerczyni, powiedziała Gryfonce, że jeśli dojdzie do wojny, ona ma obowiązek walczyć u boku Draco, przeciw Zakonowi.
Bolało ją to bardzo i wiele nocy przepłakała z tego powodu, ale jednak nad ją nie wisi przeklęta klątwa i nie musi zabijać Voldemorta.
-Ginny! –Usłyszała głos brata.
-Co? –Odwróciła głowę w jego kierunku i wlepiła w niego nienawistne spojrzenie.
-Pytam się, czy byłaś u Harry’ego.
-Tak. Śpi. Był zmęczony.
-Tymi odwiedzinami Malfoy’a? –Parsknął śmiechem.
-Co ty do niego masz? Zrobił ci jakąś wielką krzywdę?! Może w końcu dałbyś spokój i zachowywał się jak normalny człowiek!?
Dziewczyna poderwała się z miejsca i wybiegła z salonu, w kierunku piętra.
-Co jej się stało? –Spytała zdziwiona Hermiona.
-Nie wiem, ale oboje, z Harrym coś ukrywają.
-------------------------------------------------------------------------------
W tym samym czasie w Malfoy Maron, pojawiła się Pancy. Musiała porozmawiać z Draco i Czarnym Panem. Ale przede wszystkim z tym drugim. Chciała zapewnić swojej ukochanej bezpieczeństwo podczas wojny. Bała się tego cholernie, ponieważ Draco był ulubieńcem Voldemorta, więc ten sam zaproponował mu taki układ.
Musiała jednak spróbować. Inaczej może skończyć się jeszcze gorzej… o ile to możliwe.
Pancy wiedziała, że Draco miał spotkanie z Czarnym Panem, dlatego postanowiła, że zaczeka, aż ślizgon wyjdzie. Długo czekać nie musiała. Po chwili zza drzwi wyłoniła się blond czupryna. 

-Pancy. Co cię tutaj sprowadza?
-Przyszłam do Czarnego Pana. Jest u siebie?
-Tak. O czym chcesz z nim rozmawiać?
-Później.
Machnęła ręką i zapukała do drzwi. Gdy usłyszała dość głośne „proszę”, weszła do środka. Serce biło jej niemiłosiernie szybko. Voldemort siedział na krześle przy wielkim stole. Dziewczyna podeszła do niego nie pewnie, z lekko spuszczoną głową.
-Panna Parkinson. Proszę podejdź bliżej.
Ślizgonka zmniejszyła jeszcze odległość, a jej Pan, złapał ją pewnie za prawą rękę. Spojrzała na niego z przerażeniem.
-O wiele chcesz mnie prosić. O bardzo wiele…
-Panie… ja…
-… jednak przystanę na twoją prośbę.  –Pancy wpatrywała się w Czarnego Pana w nie małym szoku. –Ta dziewczyna jest dla ciebie równie ważna jak Potter dla Draco. Nie chcę, by któryś z moich Śmierciożerców zginął. –Dziewczyna nie odezwała się. –Idź teraz do Draco. Poproś go o jakąś sypialnie w rezydencji. Najlepiej blisko jego. Będziesz tam razem z nią.
-Dziękuję, Panie. –Ukłoniła się i ruszyła w stronę drzwi.
-Panno Parkinson.
Dziewczyna odwróciła głowę.
-Tak, Panie?
-Mógłbym poznać imię twojej wybranki?
-Oczywiście Panie. –Powiedziała bez namysłu. –Ginny…
-Czyżby panna Wesley?
-Tak.
Odpowiedziała z lekkim strachem. Z trudem wyczekiwała odpowiedzi.
-Wybrałaś sobie urodziwą towarzyszkę.
Uśmiechnął się do niej i gestem ręki pozwolił odejść. Znów ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia. Od razu udała się do Draco. Bywał tutaj od dziecko, więc doskonale znała drogę. Chciała jak, najszybciej z nim porozmawiać. Chłopak jeszcze nie wiedział, że jego przyjaciółka chodzi z Ginny. Zawsze bała się mu powiedzieć. Teraz już wie, ze jej nie wyśmieje. Sam okazał się być homoseksualistą, a do tego chodzi z Gryfonem.
Szybko dotarła do pokoju ślizgona. Z grzeczności zapukała.
-Proszę! –Dziewczyna weszła do pokoju. Draco leżał na łóżku. Spojrzał w stronę drzwi i uśmiechnął się na widok przyjaciółki. –Czekałem na ciebie, Pancy.
Uśmiechnął się chytrze.
-Kiedyś przy podobnych okolicznościach rzuciłabym się na ciebie, a ty zacząłbyś wyzywać mnie od idiotek.
Powiedziała siadając na skraju jego łózka.
-Coś się zmieniło od tego czasu? Jeśli dobrze pamiętam, jeszcze trzy miesiące temu, tak się zachowywałaś.
-Tak. Coś się zmieniło.
-Co takiego?
Spojrzał na nią wyraźnie zaciekawiony. Uśmiechał się do niej promiennie, ale to nie dodawało jej ani trochę otuchy.
- Od miesiąca wiem, że jesteś z Potterem… - głos się jej zawiesił.
-A te dwa?
-A od trzech miesięcy jestem z kimś związana…
-CO?! I czemu ja się dopiero teraz o tym dowiaduję?
-Pragnę ci przypomnieć, że to ty, prawie przez rok, ukrywałeś przede mną, że chodzisz z Potterem.
-Oj… męczysz. Zresztą nie ważne. Dalej nie wiem z kim jesteś, a jestem bardzo ciekawy.
-Jestem z Ginny Weasley.
Nie śmiało spojrzała na Draco. Uśmiechał się, ale w oczach malowało się zdziwienie.
-Ty z grygonką? No pięknie. A myślałem, że jestem wyjątkowy.
-Chciałbyś.
-Oczywiście, że tak. –Uśmiechnął się promiennie do przyjaciółki, na co odpowiedziała tym samym. –Kurdę…
-Co?
-Nie mogę uwierzyć, że udało ci się ukryć przede mną ten związek przez trzy miesiące.
-To nie takie trudne.
Pancy zaśmiała się, a Draco dźgnął ją w żebra. Dziewczyna spoważniała po chwili.
-Draco. Przyszłam w innej sprawie.
-Słucham cię uważnie.
-Potrzebuję tutaj jakiejś sypialni. Możliwe jak najbliżej twojej.
-Mogę wiedzieć po co?
-Rozmawiałam z Czarnym Panem. Zgodził się, abym ukryła tutaj Ginny, podczas ewentualnej wojny.
-Aaa… i jak zamierzasz ją do tego przekonać?
-Jeszcze nad tym nie myślałam. Muszę z nią pogadać. Najlepiej, jak najszybciej.
-Jutro idę do Harry’ego. Pójdziesz ze mną i razem coś wymyślimy.
-Z tobą wszędzie Drakuś.
Mówiąc to naśladowała swój dawny piskliwy głos i zrobiła usta w dzióbek, przesyłając chłopakowi buziaka. Za co oberwała poduszką.
-To co? Znajdzie się dla mnie jakaś sypialnia.

-Jasne. Chodź. –Powiedział wstając z łóżka. –Ta naprzeciw mojej jest chyba wolna. I jest prawie, tak samo wspaniała, jak moja. 




No.. dawno nic nie dodawałam, ale obiecałam sobie, że w końcu napiszę :D chociaż cholernie krótkie, ale napiszę. Kiedy dodam następną część, nie mam pojęcia...
I wybaczcie mi zupełny brak Drarry w tym rozdziale..

Pozdrawiam, Nottek. 

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział IV

Severus pojawił się w posiadłości Malfoy’ów. Miał cichą nadzieję, że po drodze do sypialni Draco nikogo nie spotka. Chciał jak najszybciej porozmawiać ze swoim  chrześniakiem. Był jednocześnie wściekły na niego i smutny z powodu tego czego dowiedział się przed chwilą od Pottera. Mistrz eliksirów staną przed odpowiednimi drzwiami i przez chwilę się zawahał.
OoO
Draco leżał na swoim łóżku. Myślał o tym co stanie się, gdy Harry stwierdzi, że chce walczyć. Że poświeci wszystko co stworzyli, by jeden z nich umarł. Że poświeci jego. Gdy zdecyduje się na walkę, jeden z nich zginie. To pewne. Blondyn wie, że dla Gryfona, to jest trudny wybór, ponieważ to wystawienie swoich przyjaciół na śmierć.
Jego przemyślenie przerwało nagłe otworzenie drzwi. Do pomieszczenia wszedł Severus.
- Musimy porozmawiać, Draco. – Chłopak usiadł na łóżku, po turecku. – Potter powiedział mi o planie Czarnego Pana.
- Powiedział Ci?! – Draco wyglądał na przerażonego.
- Tak. On mi zaufał… Nie ty…
- To nie tak…
- Nie tłumacz się. Nie jestem zły.… raczej smutny. Zabolało mnie to. Myślałem, że mi ufasz. A ty ukrywałeś przede mną swój związek. – zamilkł na chwilę. Młody ślizgon nie odezwał się, ponieważ wiedział, że jego wujek coś chce dodać. – Pocieszam się tylko myślą, że nikt o tym nie wiedział.
- Chciałem Ci powiedzieć, ale bałem się twojej reakcji. Wiem, ze nienawidzisz Harry’ego. Ja naprawdę chciałem Ci powiedzieć. Nawet nie wiesz, jak ciężko było mi udawać przed Tobą, że nie darzę go żadnym uczuciem. Bałem się cholernie, co się stanie, jak się dowierz… - Severus spojrzał w oczy Draco. Płakał. Po policzkach leciały zły. Takie szczere, z głębi serca. Dla mężczyzny był to w pewnym rodzaju szok. Nigdy nie widział płaczącego Malfoy’a. – Przepraszam. – powiedział cicho, wycierając policzki. – Mam dość udawania, że nie mam uczuć.
Severus objął ramieniem swojego chrześniaka. Chłopak wtulił się w czarną szatę mężczyzny i płakał dalej. Postrach Hogwartu nie pamiętał kiedy ostatnio pozwolił sobie na okazanie takich uczuć względem Draco. Nie często okazywał uczucie względem kogokolwiek.
- Dla mnie to za dużo. – zaczął szeptem Draco. – Ten Stach…
- Jaki strach?
- Że Harry nie zgodzi się na te warunki, że postanowi walczyć i umrze. – z każdym słowem, mówił coraz ciszej i bardziej rozpaczliwie. Na koniec wybuchł gorzkim płaczem. Severus mocniej go objął.
- Nawet tak nie myśl. Potter to, mimo moich uprzedzeń, mądry chłopak. Dokona dobrego wyboru.
- Wierzysz w to? – Blondyn spojrzał na niego zaszklonymi oczami. Profesor zamyślił się. Czy wierzy? Czy jest przekonany, że Potter się jutro tutaj pojawi? Czy Potter jest gotowy, do takiego poświęcenia? Do wyboru między , a przyjaźnią i dobrem ludzi, których nawet nie zna? Do wyboru między dobrem z złem?
- Tak. Wierzę w to.
Draco uśmiechnął się przez łzy. Wysunął się z objęć swojego chrzestnego, położył się i przykrył kocem. Patrzył chwilę w okno, po czym zasnął.
Severus przyglądał mu się przez chwilę. Wyglądał tak niewinnie. Chłopak musiał dużo teraz wycierpieć, ale wierzył, że będzie dobrze. Wierzył, że Złoty Chłopiec dokona właściwego wyboru i będzie z Draco szczęśliwy.
OoO
Harry siedział w pokoju, który dzielił z Ronem i myślał co powiedział mu Snape. To było dość dziwne, ale wiadomo, że profesor miał na uwadze dobro Draco. I zrobił by wszystko, by chłopak był szczęśliwy. Syriusz zrobił by, to samo dla Harry’ego.
Jedyne o czym marzył Gryfon  w tej chwili, to znaleźć się w objęciach Ślizgona. Już zawsze, bez żadnych przeszkód. Z drugiej strony, nie chciał wystawiać przyjaciół. I przejść na stronę zła. Ale czy zrezygnowanie z wojny, to przejście na stronę zła? Dla innych może tak. Dla Harry’ego było to coś innego. Dla niego to neutralność. Dlaczego? Ponieważ w ogóle miał nie walczyć. On miał się ukrywać. Jak tchórz. Nie jak Gryfon.
Mocniej ścisnął poduszkę. To go bolało. Jednak nie tak bardzo jak, gdyby miał walczyć i w ten sposób poświęcić przyjaciół i Draco.
OoO
Ron i Hermiona nie mogli uwierzyć w słowa pani Weasley. Przed spotkaniem do Harry’ego przyszedł Malfoy. To wręcz nie prawdopodobne. Narzucało im się to samo pytanie: „ Skąd Malfoy wie o tej kryjówce?”
- Jesteś pewna, mamo? – Spytał, niedowierzając Ron.
- Tak, przedstawił się. Jestem pewna, że to on. Zastanawiam się, skąd on wie o tym miejscu.
- Harry chyba mu nie powiedział, prawda?
- Może Snape? Przecież to jego chrzestny. Może chciał…
- Musze iść. – powiedziała milcząca do tej pory Ginny.
Ruszyła do pokoju Harry’ego. Chciała z nim porozmawiać. Zapukała do drzwi. Po usłyszeniu pozwolenia na wejście, otworzyła drzwi. Harry leżał skulony na łóżku, przytulając poduszkę.
Wyglądał na przybitego.
- Możemy pogadać? – Spytała nie pewnie.
- Jasne. Siadaj. – wskazał łóżko Rona, sam usiadł na swoim. – O czym?
- Ja wiem Harry, że nie lubisz mówić o tym co czujesz… ale chciałabym o coś Cię spytać i to tego dotyczy.
Harry pobladł. Był na sto procent pewien, że Ginny się go spyta, czy ją kocha.
- Ginny…ja…
- Mogę? – Przerwała mu. Harry spojrzał na nią zdziwiony i pokiwał głową. – Ile jesteś z Malfoy’em?
- CO? – Tylko tyle w stanie był powiedzieć Harry. Był totalnie zszokowany. – Skąd…
- Widziałam jak się żegnaliście. To nie wyglądało mi na pożegnanie wrogów.
Chłopak wpatrywał się w nią, zdziwiony.
- Powiedziałaś komuś? – Spytał Harry ze strachem w oczach
- Nie. – Gryfon odetchnął z ulgą. – Nie jestem jedną z tych, które od razu wszystko wygadują. Umiem zachować tajemnice dla siebie.  – Uśmiechnęła się serdecznie.
- Jesteśmy ze sobą rok. – powiedział po chwili. - Cały czas się ukrywaliśmy. Nikt o nas nie wiedział. Nawet nie wiem jakim cudem udało nam się to udało. Nie kiedy nie umiałem się powstrzymać przez na przykład rzuceniem się mu na szyję. – Lekko uśmiechnął się. – Coraz trudniej przychodziło mi udawanie, że go nienawidzę. Właściwie to ja Ne chciałem już udawać. Kiedyś chciałem wam o tym powiedzieć, ale wiem, że wy go nienawidzicie. –Widząc minę Ginny, dodał. –No, w każdym bądź razie, Ron go nienawidzi. A jeśli miałbym wam powiedzieć, to jemu również. Z początku myślałem, że to zabawa. I dla mnie, i dla niego. Kiedy powiedział mi, że mnie kocha… Jeny, nie umiem tego nawet opisać. Było to wyjątkowe i wiele dla mnie znaczyło. Kocham go. Dlatego nie chcę walczyć. Jeśli będę walczył będę przeciw Draco. –Ginny cały czas patrzyła na Harry’ego. Z każdym słowem z jego oczu wypływało coraz więcej łez. Ruda usiadła obok niego i objęła ramieniem. Chłopak wtulił się w nią. –To takie nie sprawiedliwe… dlaczego akurat ja muszę być Wybrańcem i dlaczego ja muszę zabić Voldemorta!?
-Cii… nie myśl o tym.
-Nie da się tak. –Ciemnowłosy spojrzał Ginny w oczy. –Proszę… nie mówi nikomu, o tym co Ci powiedziałem.
-Harry…
-Proszę obiecaj! Tylko o to Cię proszę… obiecaj mi…
-Obiecuję. Harry, obiecuję, że nikomu nie powiem. Nawet podczas tortur. –Gryfon uśmiechnął się.
-Dziękuję. –Chłopak przytulił się do swojej przyjaciółki.
-Połóż się. Sen dobrze ci zrobi.

Wybraniec położył się i od razu zasnął. Po całym dniu myślenia, był strasznie zmęczony. Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, po czym  zgasiła światło i wyszła, ruszając w stronę salonu. 




Wybaczcie, że tyle czekaliście i taki krótki ;c następnym razem postaram się napisać coś dłuższego ^.^
Yaoi Story zapraszam na mojego drugiego bloga ^.^ 
Pozdrawiam, 
Nottek.

sobota, 19 października 2013

SOWA I

Nie ma to jak nie dodawać nic od sierpnia xd
Wybaczcie :D
Rozdział jest już prawie napisany :) pozostaje mi tylko skończenie wątka... but... nie chce mi się ;c
Postaram się to jak najszybciej napisać i dodać 4 i może 5 rozdział, ale nic nie obiecuję xd

A jeżeli chcecie poczytać moje inne yaoi, zapraszam na bloga:
 Yaoi Story

Pozdrawiam, Nottek.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Rozdział III

Obudzili się kilka godzin później. Pierwszy wstał Draco. Nieco zdziwił się, gdy zobaczył gdzie się znajduje. Próbował się podnieść, ale poczuł ciężar na swoim torsie. Spojrzał w dół i automatycznie przypomniał sobie co tutaj robi.
Przyszedł do Harry’ego i obaj zasnęli.
Draco wpatrywał się w ścianę. Myślami był przy zbliżającej się wojnie i pewnej śmierci wielu niewinnych ludzi. Tera, przede wszystkim, myślał o Harrym. Martwił się o niego.
Kochał go nad życie i nie chciał stracić. Bał się, że Harry nie zgodzi się na plan Czarnego Pana i będzie po nim. Bał się, że Zakon w końcu odkryje ich związek. Bał się, że Gryfoni go nie zaakceptują i będą kazali Harry'emu wybierać. Bał się, że jego ukochany go zostawi.
Pod wpływem tych myśli mocniej ścisnął ciemnowłosego. Zielonooki poruszył się lekko i otworzył oczy. Niemal natychmiast podniósł się lekko i pocałował Draco.
-Dobrze się spało? – spytał z uśmiechem Harry.
-Nie mogę narzekać. Jednak chyba muszę uciekać.
Harry momentalnie posmutniał. Zupełnie zapomniał o czym rozmawiali przed snem.
-Harry, posłuchaj. Cokolwiek się stanie, cokolwiek postanowisz, ja będę cię kochał i uszanuję twoją decyzję.
-Wiem, ale muszę się nad tym zastanowić. W końcu od mojej decyzji zależy życie wielu ludzi. – Uśmiechnął się smutno do chłopaka. – Też cię kocham. – Lekko musną usta blondyna. – Mogę cię o coś spytać?
-Jasne.
-Czy mówiłeś komuś o nas?
-Nie. Oczywiście, że nie. Nie mógłbym cię narazić na niebezpieczeństwo. A dlaczego pytasz?
-Snape na spotkaniu powiedział, że nie chce walczyć za względu na ciebie. A spytany skąd wie, stwierdził, że to widać.
-Pamiętasz jak spotkaliśmy się na Pokątnej, kilka dni temu? – Harry pokiwał głową. – On nas wtedy widział, ale myśli, że się tylko przyjaźnimy. Wiem, że nikomu by o nas nie powiedział. Ufam mu, ale boję się jego reakcji.
-Jest twoim ojcem chrzestnym, przecież by cię nie zabił. – Gryfon tymi słowami wywołał śmiech u swojego chłopaka. Nie rozmawiali już o planie Voldemorta.
Spędzili w pokoju jeszcze około godziny, gdy Harry’emu przypomniało się spotkanie, na którym musiał się pojawić.
Zielonooki wyszedł pierwszy z pokoju i upewnił się, że wszyscy są już w Sali Spotkań. Zaprowadził Draco do drzwi. Nie mogli sobie pozwolić na nic więcej niż przelotny uścisk, ponieważ ktoś mógłby ich zobaczyć.
Harry patrzył w oczy Ślizgonowi.
-Przyjdziesz jutro?
-Nie wiem, czy to dobry pomysł. Jeśli będę przychodził codziennie, mogą zacząć coś podejrzewać.
-Chce dać ci tylko odpowiedź. – Draco uśmiechnął się i lekko uściskał Harry’ego.
-Oczywiście, że przyjdę. – Lekko musnął usta Gryfona. – Do jutra.
Wyszedł i zaraz aportował się do Malfoy Maron. Harry ruszył do Sali Spotkań.
Gdy otworzył drzwi, wszyscy na niego spojrzeli. Przeleciał wzrokiem po zebranych. Hermiona przesunęła się lekko, by zrobić przyjacielowi miejsce. Harry, zignorował to i ruszył do sofy, na której siedział tylko Severus. Zazwyczaj nikt nie siadał koło mężczyzny. Powodem był strach.
Kiedy Harry usiadł, Mistrz Eliksirów spojrzał na niego ze zdziwieniem. Lekko oniemiały Remus, kontynuował swoją wypowiedź.
Gryfon przybliżył się do profesora.
-Możemy później porozmawiać? – spytał szeptem ciemnowłosy. Nauczyciel spojrzał na niego.
-Można wiedzieć o czym?
-Wolałbym porozmawiać w cztery oczy.
-Dobrze – odparł po chwili. – Od razu uprzedzę, że nie mam dużo czasu.
-Rozumiem. Nie zajmę panu dużo czasu.
Spotkanie mijało wyjątkowo dobrze. Nikt nie miał pretensji do Harry’ego za to, że nie ćwiczy zaklęć.
Severus zastanawiał się, o czym Potter może chcieć z nim rozmawiać. Dodatkowo Gryfon, zamiast usiąść z Granger i Weasleyem, usiadł obok niego. To było dosyć dziwne. Każdy wie, że Harry nienawidzi Mistrza Eliksirów.
Remus co chwila przerywał jego myśli jakimiś pytaniami odnoście planów Czarnego Pana. Powiedział tylko część informacji. Zawsze tak robił. Teraz po śmierci Dumbledore’a nikt nie ma nad nim władzy.
Gdy wyszedł z pomieszczenia, zobaczył, że Potter na niego czeka. Podszedł do niego.
Harry bez słowa odwrócił się i ruszył w stronę pokojów gościnnych. Zdziwiony Snape ruszył za nim. Chłopak otworzył pierwsze drzwi i gestem ręki zaprosił mężczyznę do środka. Profesor usiadł na jednym z łóżek.
-A więc, o czym chciałeś rozmawiać, Potter?
-Pan wie, że ja i Draco jesteśmy razem? – Severus wyglądał na zdziwionego.
-Ja… To znaczy… Widziałem was kilka dniu temu na Pokątnej, ale myślałem, że się tylko przyjaźnicie. A wy jesteście razem? – Gryfon pokiwał głową. – Dlaczego Draco o niczym mi nie powiedział? Myślałem, że mi ufa…
-Ufa panu, ale bał się pańskiej reakcji.
-No tak. Kto by pomyślał. Złoty Chłopiec i Śmierciożerca. Związek wręcz idealny. Tylko uważajcie, aby Czarny Pan i Zakon się nie dowidzieli.
-Czarny Pan już wie. – Mistrz Eliksirów spojrzał na niego ze zdziwieniem. – On chce, żebym ukrył się w Malfoy Maron w czasie wojny. Wtedy on będzie mógł odzyskać swoją własność.
-Zakon na pewno będzie Cię szukał.
-Dlatego ktoś ma udawać mnie martwego.
Severusowi aż głowa pulsowała. Nie mógł uwierzyć w to co właśnie usłyszał. Czarny Pan… chce chronić Pottera? Chce by ukrył się w jego kryjówce? Zgadza się na jego związek z jednym ze Śmierciożerców? Gdyby to był ktoś inny, Czarny Pan inaczej by zareagował. Jednak to Draco. Nikogo innego nie ceni sobie bardziej niż jego.
-Profesorze?
-Przepraszam. Zamyśliłem się. To bardzo szokujące informację.
-Tak, to prawda.
-I co zamierzasz zrobić? – Severus pragnął zadać to pytanie, odkąd usłyszał o planie Czarnego Pana.
-Nie wiem jeszcze. Muszę się nad tym zastanowić.
-Ile masz czasu?
-Jutro w południe przyjdzie Draco.
-To niewiele czasu. – Severus spojrzał na Harry’ego. Wyglądał strasznie. Blada twarz, lekko podkrążone oczy. Nie wyglądał jak ktoś, kto ma uratować świat. Raczej jak ktoś, kto ma zaraz zginąć. – Potter? – Chłopak spojrzał na niego.
-Słucham.
-Ja… uważam, że powinieneś przystanąć na tą propozycję. – Gryfon spojrzał na niego zdziwiony. – Ja jakoś przekonam Zakon, że powinien się poddać. Nie będzie łatwo, ale spróbuję.
-Dlaczego pan to robi?
-Oczywiście dla Draco. I zapewne Czarny Pan mnie o to po prosi, gdy tylko wrócę.
-Jest Pan inny niż wszyscy mówią. – Harry wstał i stanął obok drzwi. – Jest Pan miły i pomocny. – Uśmiechnął się do niego szczerze i wyszedł z pokoju. Severusa zdziwiło to, co powiedział do niego chłopak z którym nienawidzi się od 6 lat. On jako jedyny powiedział mu takie coś. To był komplement. W jego kierunku.
Oniemiały wyszedł z pomieszczenia i od razu aportował się do Malfoy Maron.

_______
Wybaczcie, że długo czekaliście, ale jakoś nie chciało mi się przepisywać :D 
Za betę dziękuję, Czarkowi <3

Pozdrawiam, Nottek.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ II

Draco ze swojego pokoju teleportował się wprost do Grimmauld Place 12. Pierwszy raz tutaj był. Dom wyglądał pięknie. Wszedł po schodach, wziął głęboki wdech, a później zapukał do drzwi. Po chwili usłyszał kroki.
Drzwi otworzyła mu kobieta, nieco niższa od niego. Od razu zgadł, że to pani Weasley, ponieważ tylko oni mieli takie rude włosy i tyle piegów na twarzy. Kobieta wyglądała na nieco zdziwioną.
-Dzień dobry. Jest Harry?
-Oczywiście, proszę... - Kobieta zamyśliła się. Nie poznała chłopka.
-Draco. Draco Malfoy.
Kobieta wyglądała na lekko zdziwioną. ''Skąd Malfoy wie o tym miejscu? I czego chce od Harry'ego? A może Severus mówił prawdę?" Molly zastanowiła się w myślach. Jednak żadnej z nich nie wypowiedziała na głos. Chyba za bardzo bała się odpowiedzi.
-Już po niego idę. Poczekasz tutaj? - Chłopak jedynie skinął głową.
Pani Weasley ruszyła w stronę pokoi młodzieży. Uchyliła drzwi. Zobaczyła, że Harry leży na swoim łóżku. Był odwrócony plecami do reszty przyjaciół, którzy siedzieli na łóżku Rona. Wyglądali jakby się przed chwilą pokłócili.
-Harry... - zaczęła niepewnie. Chłopak odwrócił do niej głowę. Nie wyglądał na złego, ani zdenerwowanego. - Masz gościa.
-Zaraz przyjdę. Mogłaby go pani zaprowadzić do pokoju gościnnego ?
-Oczywiście.
Pani Weasley zostawiła ich samych. Zeszła na dół, myśląc, co mogło się dziać w pokoju dzieciaków. Pewnie zaczęli temat jego rzekomej znajomości z Malfoyem.
Kiedy kobieta zeszła na dół, blondyn był zajęty oglądaniem jakiegoś obrazu na ścianie.
-Draco... - Chłopak odwrócił się, gdy usłyszał swoje imię. - Mogę tak do ciebie mówić?
-Jasne.
-Zaprowadzę cię do jednego z pokoi gościnnych. Harry zaraz do ciebie przyjdzie.
Kobieta wróciła na piętro. Blondyn ruszył za nią. Stanęła przy chyba pierwszych drzwiach i otworzyła je. Gestem ręki zaprosiła chłopka do środka. Draco uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju. Rozejrzał się. Pokój był urządzony bardzo ubogo. Dwa łóżka pokryte kocem, pomiędzy nimi szafka nocna. Jedna komoda pod oknem. Chociaż widok z okna był bardzo piękny. Duży ogród. Za nim kilka drzew. Gdzieniegdzie ławki.
Draco odszedł od okna i usiadł na jednym z łóżek. Miał na nadzieję, że Harry nie przyjdzie tutaj z przyjaciółmi. Wolał w tej chwili mieć go na wyłączność. Uśmiechnął się sam do siebie na tę myśl.
Harry wstał z łóżka i ruszył w stronę drzwi. Był bardzo ciekawy, kto go odwiedził. Nikogo się nie spodziewał.
-Z kim się umówiłeś? - spytał go Ron, wstając za nim.
-To, że ktoś przyszedł mnie odwiedzić, wcale nie oznacza, że się umówiłem!
-Idę z tobą - powiedział i stanął obok Harry'ego.
- Słucham?
-Chciałbym zobaczyć, kto chce się z tobą zobaczyć. - Harry nie wiedział co powiedzieć. - Jesteśmy przyjaciółmi, więc chyba mogę z tobą iść, prawda?
-Nie!
Zostawiają zdziwionego Rona i Hermionę w pokoju, wybiegł na korytarz. Powolnym krokiem udał się do pokoju gościnnego. Cały czas zastanawiał się, kim jest gość, który go odwiedził. Nie spodziewał się nikogo konkretnego. Otworzył drzwi i nogi się pod nim ugięły. Na jednym z łóżek siedział Draco. Blondyn, gdy tylko zobaczył, że brunet przyszedł, wstał i ruszył w jego kierunki. Harry nie wytrzymał i rzucił się mu na szyję. Ślizgon ledwie utrzymał się na nogach. Mocno przytulił chłopaka. Zaklęciem zamknął i zabezpieczył drzwi. Nie chciał, by ktokolwiek im teraz przerywał. Kiedy Harry odsunął się lekko, by spojrzeć na blondyna, ten złapał w swoje dłonie jego twarz i lekko pocałował. Z początku było to lekkie muśnięcie ust, później przerodziło się to w bardzo namiętny pocałunek.
-Co ty tutaj robisz? - spytał Gryfon, gdy się od siebie odsunęli, by złapać oddech.
-Czarny Pan wie.
-Co?! - Harry wyglądał na przerażonego. - Skąd?
-Nie mam pojęcia.
-Przecież... On teraz...
- Spokojnie, Gryfonku. - Blondyn przytulił swojego chłopaka. - On nie chce cię zabić.
-Co? - Czarnowłosy spojrzał na chłopka. W jego oczach tańczyły przezroczyste krople słonych łez.
-Nie płacz. - Otarł łzy z jego policzków. - Powiedział, że cię nie zabije, bo nie chce. Chce kogoś odzyskać.
-Kogo ?
-Nie mam pojęcia. - Zapadła między nimi cisza.
Leżeli obok siebie na jednym z łóżek. Nie odzywali się do siebie, ponieważ chcieli uporządkować sobie wszystko w spokoju.
Harry myślał o tym, co powiedział mu Draco. To było dziwne. Czarny Pan nie chciał go zabić. Nie chciał go nawet skrzywdzić. A on przez tyle lat szykował się do wojny do pewnej śmierci. Praktycznie niepotrzebnie. Ale jak to powiedzieć innym? Na pewno mu nie uwierzą. Nikt mu nie uwierzy.
Draco myślał, czy Harry zgodził się na plan Czarnego Pana. Bał się, że jednak wybierze wojnę i to będzie koniec. Nikt z nim nie wygrał. Dlaczego jemu miało by się udać? W najgorszym przypadku obaj zginą. Ale on nawet nie chciał myśleć o śmierci swojego ukochanego. To byłby wielki cios. Bez Harry'ego jego świat nie istnieje.
Siedzieli w milczeniu. Żaden z nich nie wiedział, co powiedzieć.
Te informacje były szokiem dla Harry’ego. Do wojny miało nie dojść. To prawie jak cud. Chociaż Harry w cuda nie wierzył.
-Jeśli się zgodzę… - zaczął po chwili – to co z Zakonem?
-Jeśli oddadzą Czarnemu Panu to czego chce, nic im się nie stanie.
-A w innym przypadku?
-Dojdzie do krwawej wojny.
To zdanie wcale nie pocieszyło Harry’ego. Wręcz przeciwnie.
Mocno wtulił się w tors Draco. Ten objął go, bardzo mocno i pocałował w czubek głowy.
W tej chwili wszystkie słowa były zbędne. W pewnym momencie Harry zasnął . Draco ostrożnie zmienił pozycję i również oddał w objęcia Morfeusza.


_________________
Podobał się rozdział? 3 powinien się pojawić jakoś pod koniec tygodnia :) 

Dziękuję za betę Czarkowi <3 

Pozdrawiam, Nottek.

piątek, 9 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ I

Żyje gdzieś dwóch chłopców z dwóch różnych światów. W wojnie mają walczyć po dwóch różnych stronach. Harry po stronie dobra, a Draco po stronie zła. Jednak przed ostatecznym starciem coś się wydarzyło. Coś, co zmieniło losy wszystkich.
Draco i Harry spotykają się od roku. Nie chcieli ze sobą walczyć. Oznaczałoby to śmierć ich obu, dlatego chcieli gdzieś uciec. Nie ważne gdzie. Ważne, by byli razem.
Harry miał dość przyjaciół z Zakonu. Cały czas namawiali go na ćwiczenie nowych zaklęć, uroków i innych rodzajów magii. Chcieli po prostu, by Harry'emu udało się pokonać Voldemorta. On tego nie chciał. Właśnie od tego chciał uciec. Pokonanie Voldemorta oznacza upadek zła. Tym samym Draco będzie miał kłopoty. Harry nie chciał tego.
Draco był pod dużym naciskiem ojca. Mężczyzna wiele od niego wymagał, a przede wszystkim chciał tego, by jego syn był wiernym śmierciożercą i w wojnie walczył z dobrem. Chłopak ani tego nie chciał, ani tego nie pragnął. Walka z dobrem oznacza walkę z Zakonem, a tym samym walkę z Harrym. Draco nie chciał tego.
Tak więc chłopcy postanowili uciec. Pytanie: Gdzie? Nikt nie wiedział że są razem, dlatego nie mieli kogo prosić o pomoc.
-Harry, to nie ma sensu. Nie znajdziemy miejsca, gdzie ani Voldemort, ani Zakon nas nie znajdą.
-Wiem, ale nie mam zamiaru z tobą walczyć.
Draco podszedł do niego i delikatnie wziął w swoje objęcia. Nie rozmawiali już o tym. Nie chcieli walczyć przeciw sobie, a stanie po jednej ze stron nie wchodziło w grę. Bo niby po której mieli stać?
W tym samym czasie Zakon myślał, jak przekonać Harry'ego do nauki nowych zaklęć.
-Przecież musi być jakiś sposób! – W pewnym momencie wybuchła Hermiona.
-Jest wiele, ale nie możemy go zmuszać. On sam musi tego chcieć - tłumaczył Remus.
-Do niczego go nie zmusicie ani nie przekonacie, jeśli walka będzie oznaczać bycie przeciw Draco. - Niespodziewanie do rozmowy wtrącił się Severus, który do tej pory siedział cicho.
-A co Malfoy ma do tego? - spytał zdziwiony Ron
-Dużo, Weasley. Dużo.
-Mógłbyś jaśniej, Severusie? - spytał mężczyzna o brązowych oczach.
-A podobno to wy jesteście jego przyjaciółmi... To oczywiste, Remusie. – Widząc zdziwienie zebranych powiedział: – Skoro on wam nic nie powiedział, nie będę odbierał mu tej przyjemności. – Uśmiechnął się ironicznie.
-Czyli tobie powiedział? - warknął jego rozmówca. Był rozdrażniony.
-Oczywiście, że nie. Przecież się nienawidzimy. Tylko, że ja, w porównaniu do was, umiem patrzeć i łączyć ze sobą fakty.
Po tych słowach wyszedł z pomieszczenia, zostawiając innych.
Wszyscy myśleli o tym, co powiedział Severus. Jedni myśleli, że Harry i Malfoy zaprzyjaźnili się, drudzy, iż są razem, a jeszcze inni, że Mistrz Eliksirów ich wrabia. Ci ostatni to Ron, Remus oraz Alastor Moody. Nie mogli i nie chcieli uwierzyć, że Złotego Chłopca i Śmierciożercę coś łączy.
Podczas zebrania Śmierciożerców, Draco siedział sztywno na krześle, nieprzytomnym wzrokiem wodząc po mrocznym, ciemnym pomieszczeniu. W ogóle nie słuchał tego, co Czarny Pan mówi i planuje. Myślami był przy Harrym, chociaż wiedział, że to bardzo niebezpieczne. Jego Pan potrafił świetnie czytać w myślach. Jednak mimo prób, myśli o parterze były silniejsze. Draco chciał być teraz przy nim. Gdziekolwiek by nie był.
Po spotkaniu, blondyn chciał od razu udać się do siebie, by tam w spokoju oddać się myślom. Niestety coś go zatrzymało.
-Draco – usłyszał głos Czarnego Pana. Chłopak odwrócił się – chciałbym z tobą porozmawiać. Mógłbyś chwilę zostać?
-Oczywiście, panie. – Voldemort wskazał na krzesło obok siebie. Nastolatek posłusznie usiadł.
-Chciałem rozmawiać z nim, nie z tobą, Bello. – Dopiero teraz chłopak dostrzegł przy drzwiach swoją ciotkę. Stała ze spuszczoną głową, przy zamkniętych drzwiach.
-Ale panie...
-Wynocha!
Bella wyszła, nie podnosząc ani na chwilę głowy. Czarny Pan rzucił jakieś zaklęcie na drzwi i spojrzał na blondyna.
-A więc, Draco. Chciałabym z tobą porozmawiać o Potterze. – Chłopiec zbladł. - Wiem, że się spotykacie. Wiem również, że planujecie ucieczkę. – Serce Ślizgona biło nienaturalnie szybko. – Uważam to za świetny pomysł. – Malfoy spojrzał na niego ze zdziwieniem. Uśmiechnął się.
-Słucham?
-W całej tej wojnie nie chodzi o to, kto wygra. To znaczy dla mnie. Ja chcę tylko odzyskać to, co moje.
-To znaczy? - spytał, zachowując przyzwoitą ostrożność.
-Coś, co wiele lat temu mi zabrano... – Draco spojrzał znów na swojego pana. Nie wyglądał na kogoś, kto żartuje. Raczej na osobę zmartwioną, smutną i tęskniącą. Po chwili milczenia chłopak się odezwał.
-Czyli chcesz, panie, aby Harry stąd uciekł i ukrywał się, dopóki ty, panie, nie odzyskasz tego czegoś, tak?
-Nie. Chcę, aby ludzie, a szczególnie Zakon, myśleli, że Harry nie żyje. – Draco zbladł jeszcze bardziej. – Spokojnie, nie zabiję go. Przyprowadzisz go tutaj, zapewnisz ochronę, a zamiast niego, wyślę jakieś inne ciało przemienione w Pottera.
-Ależ panie... Mógłby mi pan powiedzieć, dlaczego przeprowadzał pan zamachy, skoro można było robić tak od początku? - Ślizgon drżał. Zważał na każde słowo, ponieważ ono może okazać się ostatnim w jego życiu.
-Żeby nie wzbudzać podejrzeń, Draco...– Chłopak spojrzał na niego. Czarny Pan lekko się uśmiechał. To niecodzienny widok i nie każdy miał okazję go zobaczyć. – Pójdziesz teraz do Pottera i opowiedz mu o naszym planie.
-Tak, panie - powiedział, wstając powoli.
- I, Draco... – Chłopak odwrócił głowę – zawołaj Bellę.
-Oczywiście.

Nastolatek ukłonił się i wyszedł z sali. Po drodze, do swojego pokoju, natchnął się na swoją ciotkę. Przekazał jej to, co mówił Czarny Pan. Zobaczył blady błysk w jej oczach. Nigdy tego u niej wcześniej nie widział. Stach. Bellatrix w tej chwili bała się swojego pana. Kogoś, kogo wielbiła, przez wiele, wiele lat...


_____
Dziękuję ze betę Czarowi <3 

Wiem, że prolog nie mówił nic o Drarry, ale musiał się pojawić. A zresztą...
Mam nadzieję, że pierwszy rozdział się spodobał ^^

Pozdrawiam, Nottek.

czwartek, 8 sierpnia 2013

PROLOG

Tom Riddle siedział w pokoju. Był piękny, słoneczny dzień. Jego żona leżała jeszcze w łóżku. Nie chcąc jej budzić, udał się do kuchni, by zjeść śniadanie uszykowane przez skrzaty.
Tom był dobrym człowiekiem i czarodziejem. Od kilkunastu lat był mężem uroczej i równie dobrej kobiety imieniem Nimfadora. Nie mieli dzieci, ale bardzo tego pragnęli.
Mężczyzna usiadł przy wielkim stole i wypił łyk swojej ulubionej kawy. Na stole czekały już same pyszności.
Długo czekał na swoją miłość, a w końcu drzwi się otworzyły. Tom uśmiechnął się i odwrócił w stronę drzwi. Nie zobaczył jednak swojej żony, tylko jednego ze swoich sług.
-Panie.
-Słucham.
-Zakon Feniksa przybył.
Mężczyzna wstał natychmiast, minął innego w drzwiach i udał się do sypialni.
Pani Riddle znajdowała się w łazience. Ciemnowłosy wszedł tam bez pukania.
Kobieta stała przy lustrze i nakładała sobie coś na twarz.
-Kochanie…
-Tak, Tom?
-Musisz się, gdzieś ukryć.
-Czemu?
-Zakon przybył.
Kobieta spojrzał na niego ze strachem. W oczach męża widziała lęk, troskę i miłość.
-Nie wiedzą o mnie?
-I wolałbym, żeby się nie dowiedzieli.
Nimfadora pokiwała tylko głową i ubrała się szybko. W tym czasie Tom wyszedł z pomieszczenia i skierował się w stronę pokoi, gdzie mieszkali jego poddani.
Wszyscy byli już gotowi do ataku.
Maski na twarzach, kaptury na głowach, różdżki w rękach. O tak. Doskonale wiedzieli, że ta chwila nastąpi.
W chwili, gdy Riddle przekroczył próg, wszystkie twarze skierowały się w jego stronę.
Uśmiechnął się lekko i rzekł:
-Jedyne, czego oczekuję to to, że nie pozwolicie Zakonowi, schwytać mojej żony! Macie dopilnować również, by żaden z nich nie dowiedział się o Nimfadorze!
Wszystkie głowy zaczęły kiwać na znak zgody.
Czarodzieje powstali i wyszli z pokoju. Było już jednak za późno.
- TOOOOOOOM!!!
Mężczyzna obejrzał się, stał za nim James Potter i trzymał za ramię jego żonę. Uśmiechnął się chytrze. Zniknął, zostawiając za sobą jedynie głuchy trzask.



_________
Jest i prolog :D Dziękuje Czarkowi za betę <3 

Ja widzicie, nic z Drarry, ale musiałam wam jakoś wyjaśnić na czym oparta jest praktycznie cała fabuła :D

Chyba was nie zraziłam, co ? Rozdział pojawi się późną nocą lub jutro w południe :)

Pozdrawiam, Nottek